czwartek, 18 lipca 2013

Prolog

Opowiadanie - improwizacja. Bo właściwie próbuję w nim nowych rzeczy, staramże się je pisywać trochę innym stylem niż zazwyczaj i z trochę inszymi bohaterami. Mimo to - endżoj! PS. Opowiadanie zamieszczam również na jednym forum (Słodki Flirt), gdzie gości pod tytułem "Błąd Idealny".


Prolog

     Od małego miałem bujną wyobraźnię. Być może wpłynął na to fakt, że już jako kilkulatek zdążyłem nasłuchać się tylu niestworzonych historii moich ciotek i matki, że moja wyobraźnia sama zaczęła wszystkie ich słowa wyolbrzymiać i upiększać na swój własny sposób. Miałem nawet kiedyś nadzieję, że z tego, co wytworzył mój umysł, wyjdzie jakaś ciekawa powieść, i w wieku kilkunastu lat wielokrotnie brałem się za pisanie opowiadań. Jednak w końcu nadszedł ten czas, bym i przed samym sobą przyznał, że talentu literackiego to we mnie za grosz. Ja jestem prosty facet, nie buntuję się, że mi Bozia talentu takiego odmówiła, ale no cóż, musiałem pożegnać się z młodzieńczymi marzeniami i zacząć myśleć nad innym sposobem utrzymania na przyszłość.
     Ale może zacznę od początku. To był wieczór. Taki letni, jeszcze na podwórzu dobrze się nie ściemniło, jeszcze można było wypatrzyć znad horyzontu chowające się promienie słońca, które mieszając się z ciemnym niebem, barwiły chmury purpurą i pomarańczem...
    Ach, i cóż ja bredzę! Widać przeca, że ze mnie żaden tam literat, nie powinienem był w ogóle tego zaczynać. Ale wiecie, są czasami takie rzeczy, które opowiedzieć komuś trzeba, a że nie ma się akurat komu, to trzeba je zapisać na kartce, o, żeby chociaż sytuację zapamiętać i najwyżej w przyszłości ją opowiedzieć, albo dla potomnych tę kartkę zachować.
     Zacznijmy zatem jeszcze raz. To było w sierpniu, tuż przed nastaniem nocy, kiedy słońce nie schowało się jeszcze do końca za horyzontem. To był właśnie wieczór z tych wieczorów, gdy poeci szukający inspiracji wychodzili ze swoich poecich norek, by popatrzeć na usiane gwiazdami niebo. Naprawdę, nie rozumiem tych poetów. Niby z nich tacy inteligenci, a na gwiazdy popatrzeć i pozachwycać się zapachem róż w noc wychodzą, i że niby ich te odczucia i nieszczęśliwa miłość inspirują. Może trochę wyolbrzymiam, ale niekiedy mam wrażenie, że tak właśnie jest. W każdym razie, był to raczej taki wieczór, gdy bójki w barach jeszcze właściwie się nie zaczęły, choć zegary już dawno wybiły dwudziestą pierwszą.
     I podczas gdy ci poeci i ludzie w barach zaczynali się dopiero bawić, ja powoli zbierałem się, by zakończyć pracę na dziś. Stałem jeszcze, co prawda może trochę bezsensownie, razem z moją dorożką tuż przy Placu Żelaznych Bram. A trzeba wam było wiedzieć, że Plac ten od pół już wieku był jednym z najpopularniejszych postojów dorożek i furmanek w Sono Edgio. Skąd nazwa? Nie wiem. Prawdopodobnie od jednej, konkretnej bramy, za którą stała Królewska Willa otoczona różanym ogrodem, ale chyba uznał ktoś, że w liczbie mnogiej słowo „bramy” będzie brzmiało o wiele dostojniej i jakoś się taka nazwa przyjęła. Nie wiem jednak jak naprawdę było. To tylko takie przypuszczenie.
     Ach, i znowu! Cały czas przeskakuję z wątku na wątek. Mówię o tym, potem zaczynam o innym. Może właśnie dlatego nigdy nie zostałem pisarzem. Wróćmy jednak do głównej myśli, do tego wieczoru poetów.
     No bo było tak, że stojąc sobie, siedząc właściwie, z fajeczką w ręku, pomyślałem w końcu, po co ja tu stoję (siedzę właściwie), skoro nie mam powodu by tu stać czy siedzieć. Przecież skończyłem kursowanie na dziś dzień. Mam wolne. Mogę sobie odpocząć, mogę wrócić do domu, wyspać, a potem znowu w południe wyruszyć. Ale jakaś dziwna, może nawet boska siła trzymała mnie dalej w tym samym miejscu i zacząłem myśleć o kilku przypadkowych rzeczach. Nie pamiętam dokładnie o czym tam wtedy myślałem, być może o siostrach, być może o natrętnych klientach. Aż tu nagle, w ten iście poetycki wieczór, zza jednej z kamienic, które otaczały Plac Żelaznych Bram, pojawił się anioł. Właściwie aniołek – młoda jeszcze twarzyczka, zmarszczkami żadnymi nie zniszczona, biegła prosto przed siebie, prosto jakby w moją stronę. Mogło mieć to chucherko najwyżej piętnaście, szesnaście lat, choć i młodszym mi się wydawało. Suknie miała ozdobną, drogą na pewno, z mnóstwem pasmanteryjnych zdobień. I tak biegła zziajana, unosząc kieckę w górę, żeby łatwiej było jej się poruszać. A kiedy już znalazła się przy mnie, cała czerwona na policzkach, co zdołałem zauważyć w świetle latarni, zwróciła ku mnie wystraszony, błagalny wzrok, któremu nawet najbardziej nieczuły nie mógłby odmówić pomocy.
     - Panie... - zaczęła, ledwo dysząc. A dalej to już nawet nie wiedziałem dokładnie, co mówi. Coś, że „mój pan”, że „wypadek” i że „potrzebujemy pomocy”, ale nie potrafiłem zrozumieć wszystkiego, bo bełkotała straszliwie i jąkała się co chwila.
    Zsiadłem z dorożki i złapałem dziewczynę za ramiona, żeby się uspokoiła, żeby przestała drżeć na całym ciele.
     - Gdzie? - zapytałem tylko spokojnie. - Gdzie jest twój Pan?
     Odetchnęła na moment i przełknęła ślinę, nim zdołała mi odpowiedzieć.
     - Dwie alejki dalej... Wóz się rozbił. Mój Pan... mój Pan... - wypuściła z ust powietrze - ...nieprzytomny on jest.
     Nieprzytomny? Miałem nadzieję, że tylko nieprzytomny, bo jakbym musiał taszczyć trupa... Wiecie, że dorożkarze mieli obowiązek wożenia trumien na cmentarz? Tak, tak! Ogólnie mieli dużo tych obowiązków nałożonych. Że lekarza dowieść i księdza to praktycznie za darmo trzeba było. A bo to dorożkarz dużo zarabia? Ja rozumiem, że do chorego czy umierającego, ale teraz wszyscy ci lekarze, oni tak podle kłamią, och, jak podle oni kłamią! A ci księża! Panie Boże, toć jeśli tacy są dzisiejsi księża, to możesz mnie uczynić świętym męczennikiem!
     Ach, a ja znowu zmieniam temat! Znowu!
    W każdym razie było tak, że w końcu, po usilnych staraniach zrozumienia dziewczyny, nakazałem jej wsiadać w dorożkę i dokładnie pokierować mnie jak jechać. Gdyby to to nie było takie malutkie, to pewnie dałbym jej się napić czegoś mocniejszego, tak na uspokojenie. Ale kobiety, zwłaszcza tak młode, nie powinny pić, dobrze mówię? Ach, ale to chucherko było takie roztrzęsione, takie przerażone... Aż kusiło mnie, by wyjąć z wewnętrznej kieszeni cienkiego płaszcza gorzałkę. Ale się powstrzymałem. I jechałem jedynie, słuchając jej cienkiego głosiku, takiego rozpaczliwego w dodatku, jakby mi tu zaraz skonać miała. Tu w prawo, tu w lewo i nagle te dwie alejki, o których wcześniej mówiła, zamieniły się nagle w cztery czy pięć.
     Im dalej jechaliśmy, tym dziewczyna coraz mocniej panikowała, jakby w napięciu oczekując tego, co zaraz stanęło nam przed oczami. Oto właśnie, w świetle latarni zobaczyłem przed sobą karocę. I to taką nie byle jaką – taką karocę, co i król by jej pozazdrościł zapewne! Zdobiona taka, że i rzeźby z drewna na przedzie miała, i złocenia, i malowidła jakieś zdolnego i szanowanego zapewne artysty! Nawet przewrócona na bok przedstawiała się imponująco. I nawet z kołem, które leżało kilka metrów dalej i które zapewne, stuknąwszy o wyboistość jakąś na drodze, oderwało się i stało przyczyną wypadku.
     Podparci o powóz siedzieli dwaj mężczyźni. Kiedy podjechałem bliżej, jeden z nich obrócił głowę w moją stronę i wydało mi się przez chwilę, jakoby na jego twarzy pojawił się wyraz ulgi. Wiecie, takiej ulgi, gdy już się wie, że zostanie się uratowanym, albo że teściowa, której się nie lubiło, zniknęła w niezbadanych okolicznościach. W sumie, to drugie to przeca właściwie to samo, co pierwsze, ale jednak...
     Ach, nieważne zresztą, zajmijmy się historią.
   Gdy tak patrzyłem na karocę, zatrzymując łagodnie konie tuż obok, nie zauważyłem nawet, jak dziewczyna aż rwie się do wyjścia, że już nie patrzy w ogóle, czy dorożka stanęła czy nie. Przewróciła się wychodząc, bo jak wiadomo, gdy się człowiek śpieszy, to się diabeł cieszy i czym prędzej pognała do siedzących mężczyzn. Zszedłem za jej przykładem i również, może bardziej spokojniejszym, acz stanowczym krokiem, ruszyłem w ich kierunku.
     I chyba właśnie wtedy światła latarni delikatnie zadrgały, jakby ostrzegając surowo, że jeśli pójdę choć krok dalej, choć jeden maleńki kroczek, to... To właściwie co? Tego nie wiem. Nie miałem nawyków brać przecież przypadkowych rzeczy za złe omeny w przeciwieństwie do niektórych wiekowych staruszek. I to był błąd. Jeden z tych pierwszych, które wtedy popełniłem.
***
     No i, jak już mówiłem, żaden ze mnie literat. Jednak nawet i bez literackiego talentu postaram się opowiedzieć wam historię pewnej znajomości. Czy może bardziej – po części postaram się ją opowiedzieć samemu sobie, przypomnieć trochę, bo nie potrafię wyjść spod wrażenia, że fragmenty jej jakby umknęły mi z pamięci i niektóre z nich, często jakieś dziwnie fantastyczne, sam sobie dopowiedziałem.
     Pomimo jednak tych kilku luk w mojej głowie, tych nieścisłości, pewny jestem jednej, aczkolwiek dość ważnej rzeczy. Błąd idealny, ten szczególny, największy błąd, zrobił on, nie ja. I to już w pierwszym momencie naszej znajomości.

 

36 komentarzy:

  1. Jakie to jest cudne!
    Rozbrajają mnie teksty typu: "Ja to prosty facet" " Nie gniewam się, że mi bozia talentu nie dała". Mistrzostwo!
    Żaden tam z Ciebie (niego?) literat, tak? No cóż, jak bym polemizowała. Bo ten prolog jest wręcz przegenialny! Zachwycam się i nazachwycać się nie mogę.
    Masz talent, bozia wcale Ci nie pożałowała xD
    Jak dla mnie to świetny materiał, by na nim budować własny świat.

    Trzymam kciuki i pozdrawiam! :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Człowieku, ja Cię znajdę. Znajdę Cię, i zmuszę, żebyś nauczył mnie tak genialnie pisać ;__; Naprawdę uważasz, że u Ciebie talentu literackiego jet za grosz? No to źle uważasz. Piszesz genialnie. Prolog mnie wciągnął, nie mogłam oderwać się od monitora. Czekam na ciąg dalszy, mój drogi. Z niecierpliwością. A teraz, pójdę już sobie, a wcześniej zostawię link do siebie w spamie. Może zechcesz poczytać, tylko z krzesła nie spadnij, możesz się uśmiać.
    Pozdrawiam serdecznie.
    ~ Phan.

    OdpowiedzUsuń
  3. "To było w sierpniu, pod wieczór, kiedy jeszcze słońce nie schowało się do końca za horyzontem. To był właśnie wieczór"
    Wiesz, o czym myślę. Powtórzenie.
    Ale opowiadanko genialne! W sumie jestem wyczerpana pisaniem nn z perspektywą jutrzejszego wyjazdu, ale naprawdę zrobiłaś na mnie wrażenie. Świetnie kreujesz postać po prostu narracją.
    I czekam na nn. ;___; Ja Cię jeszcze znajdę i każę tak pisać.
    A tagi przednie! XDDD
    Pozdrawiam, Diabelstwo.

    OdpowiedzUsuń
  4. Boże Święty... to był jeden jedyny prolog, który tak mnie zachwycił. Jak wiadomość o tym że nowy komputer w drodze *.* Jesteś wspaniała, cudowna, a twój styl tworzenia jest na najlepszej drodze do wydania książki. Pomimo że to dopiero prolog to czekam na wydanie papierkowe :)
    Jestem straaaasznie ciekawa co będzie dalej więc pisz szybciorem >.< Ja chcę już rozdział pierwszy ~~!
    I niech wena zawsze będzie z tobą.

    OdpowiedzUsuń
  5. Jak dobrze, że zostawiłaś link do swojego opowiadania na moim blogu. Na prawdę mi się podoba Twój prolog oraz sposób w jaki opisujesz wydarzenie.

    Z niecierpliwością czekam na nowy rozdział. :)

    OdpowiedzUsuń
  6. A więęęęc ^.^
    Zauważyłam Twój spam i postanowiłam wejść :)) Pewnie się zdziwisz, ale czytałam ten Prolog już wczoraj! :D Zanim zostałam powiadomiona ;P To dlatego, że napisałeś komentarz pod postem z bloga...hmmm...bodajże Phantom? Tak, właśnie jej :)
    Postanowiłam więc zobaczyć, jak na bloggerze popisują się chłopcy xD
    Ponieważ właściwie spotkałam się tylko z jednym i muszę przyznać na marginesie, że nie był zbyt dobry... :// :D
    Ale tutaj się w żadnym razie nie zawiodłam *__*
    Jak na sto pięćdziesięcioletniego hobbita piszesz BARDZO dobrze ;**
    Oczarował mnie styl wypowiedzi głównego bohatera. Zgaduję, że akcja dzieje się w przeszłości, prawda? Dorożki i te sprawy ;)
    Widać, że jest dość prostym człowiekiem ;P Zauważyłam, że jesteśmy nawet podobni! Ja też mówię o czymś, mówię i nagle łapię się, że prawię o czymś zupełnie innym xD
    Fajne jest to, że nie piszesz, np.: Był wieczór, a ja siedziałem na mojej dorożce i nagle..."
    Aby się dowiedzieć, co się stało musiałam przebrnąć przez dobrą POŁOWĘ całego prologu :D :D i to jest właśnie TO. Wczułam się w ten wieczór, gdy mówił o poetach, ludziach z wioski, o ich czynnościach wykonywanych w tym czasie...
    Nie mówiąc już o opisach *0*
    Hmm...a co do treści, to myślę, że to nie był zwykły zbieg okoliczności, że był tam o tej porze...
    I ciekawe, kim jest ta dziewczyna? O_o
    Te latarnie... Jak światło gaśnie w opowiadaniach, to już na bank jestem pewna, że coś się stanie o.o
    No cóż, nie myliłam się O_O
    ...
    A te zakończenie... Wrrrr... Teraz to już będę na 100% czekać na rozdział.
    A i jeszcze jedno: "On"- czy KTO? O_o ten jej "pan"? *Hmm*
    Czekam na błąd idealny :)
    Czekam i pozdrawiam ;33
    Alexiss.

    P.S. przepraszam za błędy, ale pisałam na komórce ;)

    OdpowiedzUsuń
  7. Zanim napiszę coś na temat prologu, to chciałabym bardzo Ci bardzo podziękować. Rzadko trafia się na ludzi, którzy zbiorą się żeby przeczytać jakieś opowiadanie, a dopiero potem, po wyrażeniu swojej opinii (i to nie byle jakiej w Twoim przypadku, bo mam pewność, że wiesz o co chodzi ♥) reklamują swojego bloga. Dziękuję Ci, że zaliczyłaś się do tego grona ludzi wspaniałych. :)
    No i zajrzałam. Przeczytałam. I zdziwiłam się. Może to dlatego, że na co dzień nie czytam opowiadań pisanych w takim stylu. Podziwiam Cię za to. Opisywanie zdarzeń w takim... języku, to dla mnie mistrzostwo. Jak wyjęte z innej epoki. Bardzo kojarzy mi się z lekturami. No tak. Może mnie to trochę na początku odstraszyło, ale dobrnęłam do końca. Co jest pewne, to to, że jest ciekawie. Trzymasz swego rodzaju napięcie. No i pomimo wszystko odniosłam wrażenie, że bohater opowiada to tylko mnie. W takim sensie, że no kurczę fajnie się to w sumie czyta. No co ja będę owijać w bawełnę. Pomimo tego "innego" stylu,, trafia do mnie to co opowiada bohater. Bo jest tak po prostu mówione. No, poza tym błąd idealny jest chyba takim haczykiem na czytelnika, że tu jeszcze wrócę. Czy mogłabym prosić o poinformowanie mnie o nowym rozdziale? ;>
    Nie wiem czy to co napisałam u góry jest logiczne, poprawne i w ogóle, ale kit z tym. Twoje etykiety i tak rozwalają system ♥ ;DD
    Buziaki, Mai :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Woah, co za historia. Jestem pod ogromnym wrażeniem. Samym prologiem wzbudziłaś we mnie wielką ciekawość i zachwyt twoim dziełem! Ślę pokłony.
    Ponadto reprezentujesz wymierający już gatunek człowieka potrafiącego posługiwać się poprawnym językiem polskim. Widać, że jesteś bardzo oczytana i wykształcona pod względem literackim. Za to również należy się spory szacunek.
    Bardzo podoba mi się główny bohater. Zapewne dlatego, że po przebrnięciu przez wiele, bardzo teraz powszechnych postaci niezwykłych, obdarzonych nadnaturalnymi mocami, zdobywających najlepsze laski w mieście, potrzebowałam kogoś takiego. Bohatera prostego, nadzwyczajnie zwyczajnego, który będzie potrafił oczarować mnie czymś więcej niż umiejętnością latania za pomocą magicznej peleryny. Uwielbiam postacie, które są po prostu ludzkie, które co rano nakładają na siebie dziurawe skarpetki i jak co dzień idą do swojej nudnej pracy, a mimo to potrafią wzbudzić moją sympatię swoją osobowością i prostym poczuciem humoru. Cóż więcej mogę powiedzieć, jestem ci dozgonnie wdzięczna za stworzenie Wincentego.

    Ślę buziaki i życzę takich świetnych pomysłów, jakie miałaś do tej pory. A kto wie, może nawet lepszych.

    OdpowiedzUsuń
  9. Jaką ty masz k*rewską (przepraszam za wyrażenie, ale ono najlepiej oddaje uczucia/zachwyt na świecie) lekkość pisania! Nawet nie wiem czy pisania... To chyba źle powiedziane, ujęte jest? Bo może ty się trudzisz nad napisaniem tak dobrego tekstu i wcale ci to nie przychodzi lekko? Nawet jeśli to trud na pewno się opłaca, bo ja jakby ślizgam się po tekście i chyba czegoś takiego doświadczam dopiero po raz któryś, na pewno liczba tych razów jest jednocyfrowa.
    Nie jest to treść do jakiej przywykłam, zatem możesz sobie przyznać wszystkie medale olimpijskie, jakie dotychczas zostały wykute, bo mimo to podoba mi się tutaj strasznie!
    A ja tam sądzę, że z bohatera literat to jest całkiem, całkiem... A poza tym to dorożkarze jeszcze nigdy nie byli tak ciekawi ;)
    Pozdrawiam i przykro mi, że nie potrafię napisać tak długiego i pożytecznego komentarza, jaki ty zaserwowałaś mi na moim blogu ;<

    OdpowiedzUsuń
  10. Ha ha ha, trochę się uśmiałam czytając to. Bawiło mnie jak przeskakiwał tak z wątku na wątek, tak poetycko opowiadał o tym zachodzie słońca. Poczułam się trochę tak, jakbym czytała jakąś lekturę ;P Ale w żadnym razie, nie w tym złym tego słowa znaczeniu. Taka przyjemna lektura, o tak! xD
    Czyta się bardzo szybko i bardzo przyjemnie. Masz ciekawy styl, fajnie odwzorowany na taki stary, bo kto już tak mówi. Niby poważna sytuacja, a pokazana w bardzo zabawny sposób. Zresztą, nie wiem jak mam się określić, zbyt dużo odczuć jak na jeden raz! xD
    Wiesz co? Ja sobie to będę wpadać i czytać jak zauważę nowy rozdział ;P
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Genialne! ;)
    Trochę zabawne, to jak on zmienia temat xD, styl pisania lekki i prosty. Piszesz ... wytwornie xD .

    Bardzo mi się podobało!

    OdpowiedzUsuń
  12. Coś długi ten prolog, nie powiem, że nie :D No cóż, jak kto woli :D Ale cholernie podoba mi się twój styl pisania: piszesz z taką lekkością, że ojeju! Żaden literat, phi! Jestem naprawdę dobra, brawo! Z tego względu chciałabym czytać to opowiadanie da;ej i jeśli możesz,t o informuj mnie tym, oto gadu: 42714428. zajrzyj też do spamu,z ostawiłam tam po sobie ślad C: pozdrawiam! :D

    OdpowiedzUsuń
  13. Wnioskuję, że mam doczynienia z facetem, choć z tych powyższych komentarzy to tak średnio idze ustalić... Jak dotąd w sieci natknełam się na AŻ dwóch panów piszących - jeden był naprawdę świetny, a drugi... drugi był głównie irytujący. Ja oczywiście zupełnie nie o tym miałam pisać - no, ale jestem ciekawa jak wypadnie ten "trzeci raz", chociaż się go zwyczajnie boję. Czemu? Później powiem ;)
    Moje, jak najbardziej subiektywne, pierwsze odczucia były pozytywne. Bo piszesz lekko, swojsko, ciekawie, no i bohater też wydał mi się interesujący. Bo on nie tylko marudzi, że nie potrafi walić prosto z mostu, rzeczywiście tak jest (zbyt często spotykam sie z tym, że narrator swoje, a postać swoje...). Jakby po pewnym czasie dopiero zauważyłam, że akcja będzie w umiejscowiona w jakiejś nieokreślonej przeszłości (rzeczywistej, czy też świata własnego, jeszcze nie wiem) i dopiero wtedy zwróciłam uwagę na słownictwo narratora, które jest wyraźnie stylizowane. Trochę zgrzytają mi tu takie dwie koncepcje: z jednej strony luzak, który niekoniecznie interesuje się własnym losem i bardzo przypomina współczesnego człowieka, a z drugiej ten człowiek z poprzednich epok z tą specyficzną wymową, ale i bardzo trzeźwym spojrzeniem na otaczajacy go świat. Trochę mało tekstu, żebym mogła ocenić czy podoba mi się to, czy to tylko głupia lampa zapaliła się w mojej głowie zupełnie niepotrzebnie.
    Sam bohater wydawał mi się innowacyjny, świeży, ponadprzeciętny. Czemu piszę wydawał? Bo przecież teraz jest swoista moda na takich właśnie bohaterów, bo obawiam się, że będzie równie uczuciowy co ściana, bo w takich postaciach widać degradację świata i wartości, bo ten typ zbyt często jest pusy w środku. Wcale, a wcale nie uważam twojego bohatera (którego imienia notabene nie znam) za ósmy cud świata, bo pod tą skórką niedoszłego poety zdaje się kryć kawał niezłego drania. W ogóle mam wrażenie, że dość mocno kpisz sobie tym prologiem, co, nie ukrywam, podoba mi się.
    Po tym prologu opowiadanie wydaje mi się być ciekawe, na pewno interesujące. Bo jest tu wiele z tego, co w tekstach lubię, bo wydaje mi się, że wiesz co chcesz z tym zrobić. Ale ostatni akapit mnie przeraża. W pierwszej chwili miałam nawet ochotę nacisnąć krzyżyk i uciec byle dalej, dopiero po chwili stwierdziłam, że skoro przeczytałam (i w dodatku przypadło mi do gustu), to wypada skomentować. Mianowicie chodzi mi o to, że czuję, że wkręcisz to romans pomiędzy mężczyznami. Nie mam nic przeciwko gejom, ale czytać o jakichś igraszkach, czy w ogóle korelacjach to dla mnie za wiele. Po jakimś walniętym yaoi mam tego zwyczajnie serdecznie dość. Także ja chętnie dalej poczytam, tylko uprzedź jak będzie bardzo źle, jak popłyniesz tam, gdzie ja znaleźć się nie chcę.
    No to na koniec pozdrawiam ;)
    [rant-czarodzieja.blogspot.com]

    OdpowiedzUsuń
  14. To na początku taki mój mały apel: powiedz mi, człowiecze, kimże Tyś jest? Albo nie, w sumie nie za wiele mnie to obchodzi, ale przynajmniej chcę wiedzieć, jakich końcówek gramatycznych powinnam używać, zwracając się do Ciebie. Ta niewiedza jest... dziwna, wiesz? (Znaczy się, mam swoje przypuszczenie, ale wolę się upewnić, tak na wszelki wypadek.)
    Teraz część właściwa, czyli wywód chwilami gorszy od tego zaprezentowanego przez bohatera. Mianowicie weszłam tu sobie po części z przypadku. Akurat sprawdzałam Betowanie, czy czasem moja beta czasem nie dała znaku życia i by mnie nie mogła zagonić do pisania, i widzę nową osobę w ogłoszeniach. Przyznam się, że szukałam również swoistej inspiracji do niezabicia ludzi z grupowca. I kolejnego powodu, żeby nie robić korekty do mangi (manhuy właściwie...), której wyjątkowo nie trawię. Oraz odreagowania ponownej samotnej wojny - nie ma to jak aktywny klan... Ale wracając, z czystej ciekawości zobaczyłam, cóż nowa osóbka napisała, tak też znalazłam się tutaj.
    Czytam "O blogu i autorze", potem dopisek przed Prologiem, dochodzę do "P.S."... Najpierw następuje opętańczy śmiech przerywany bełkotem w stylu: "SF jest wszędzie", później osłupienie "Buddo, toż to prawda, to wręcz przerażające...", a na końcu opanowałam strach odnośnie samej treści Prologu dzięki uzmysłowieniu sobie, że w końcu jesteś częścią Betowania. Czyli nie powinno być tragicznie.
    Właściwa część części właściwej. Uch... narracja pierwszoosobowa... Jej! Męska narracja pierwszoosobowa, nie zakatuję się! Nie mam pojęcia bladego, zielonego (niebieskiego, czerwonego, żółtego, wyraźnego itd. również nie), od czego to zależy, ale męska narracja pierwszoosobowa jest dla mnie o wiele bardziej strawna od żeńskiej. Po prostu. Już mnie to pozytywnie nastawia. Za to drugie zdanie natychmiast przywodzi na myśl felietony Kresa i Pilipiuka, a konkretnie poradę "kreślimy zaimki". "Tyle niestworzonych historii ciotek i matki" aż tak źle nie brzmi, nadal wiadomo, o czyje ciotki i matkę chodzi, a przynajmniej powtórzenia nie ma. A skoro już zaczęłam o błędach, to pozwolę się mojej korektorskiej naturze troszku wyszaleć. Kiedyś w końcu musi... "Miałem nawet kiedyś nadzieję, że z tego, co wytworzył mój umysł, wyjdzie jakaś ciekawa powieść i w wieku kilkunastu lat wielokrotnie brałem się za pisanie opowiadań." - mnie by tu pasował przecinek po "powieść", bo wtedy kończy się zdanie podrzędne (To jest zdanie podrzędne, prawda? Teoria jakoś nigdy mi nie podchodziła...), które zaczyna "że". "Niby z nich tacy inteligenci, a na gwiazdy popatrzeć i pozachwycać się zapachem róż w noc wychodzą, i że niby ich te odczucia, i nieszczęśliwa miłość inspirują." - tutaj natomiast mi przecinek po "odczuciach" nijak nie pasuje; "i" w tym zdaniu nawtykane niesamowicie, ale "odczucia" i "miłość" to rzeczowniki, a poprzednie dwa "i" odnoszą się do czasowników, więc temu przecinkowi należy powiedzieć: "Pa, pa!". "Stałem jeszcze, co prawda, może trochę bezsensownie, razem z moją dorożką tuż przy Placu Żelaznych Bram." - to będzie raczej moja subiektywna opinia (tak, też chodzi o przecinek), ale teraz wygląda to tak, jakby w tym zdaniu były dwa wtrącenia; jednym jest "co prawda", a drugim "może trochę bezsensownie"; i to mnie tak nie pasuje. "A trzeba wam było wiedzieć, że Plac ten od pół już wieku był jednym z najpopularniejszych postojów dorożek i furmanek w Sono Edgio. Skąd nazwa?" - to się chyba nazywało następstwo podmiotów... albo błąd podmiotów... albo błąd następstwa podmiotów... uch, nie pamiętam; w każdym razie chodzi o to, że przy pytaniu "Skąd nazwa?" najbliższą nazwą jest Sono Edigo, a następuje wyjaśnienie etymologii innej; trochę dezorientuje przy czytaniu i należałoby ten fragment przeredagować.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Część druga, bo nie potrafię się zmieścić w limicie znaków, uch...
      "No bo było tak, że stojąc sobie, siedząc właściwie, z fajeczką w ręku, pomyślałem w końcu, po co ja tu stoję (siedzę właściwie), skoro nie mam powodu by tu stać czy siedzieć." - i wracam do przecinków, ja zawsze daję przecinek przed "by", chociaż... chociaż w tym przypadku można argumentować, że dalej są bezokoliczniki, ale akurat mnie brak przecinka tu razi. "Przecież skończyłem kursowanie na dziś dzień." - "na dziś dzień"... ewentualnie przyjmę wytłumaczenie, że narracja jest prowadzona potocznym językiem, ale jednak błąd pozostaje błędem. "Nie pamiętam dokładnie o czym tam wtedy myślałem, być może o siostrach, być może o natrętnych klientach." - przyznaję bez bicia, że nie pamiętam samej zasady ani jej uzasadnienia (jak już wspomniałam, teoria i ja się nie lubimy), ale przed "o czym" powinien być przecinek, bo potem jest odmieniony czasownik. "Właściwie aniołek – młoda jeszcze twarzyczka, zmarszczkami żadnymi nie zniszczona, biegła prosto przed siebie, prosto jakby w moją stronę." - tak pół żartem, pół serio; wyobraziłam sobie twarz na takich cieniutkich nóżkach, co to lubią różnym obiektom w kreskówkach wyrastać. "Gdzie jest twój Pan?" - kimkolwiek ta osoba jest, że zasługuje na tytułowanie jej "Panem", to raczej dorożkarz jeszcze tego nie wie; rzuciło mi się w oczy szczególnie, że gdy "przytaczał" słowa dziewczyny, to "pan" był właśnie małą literą; a poza tym, kiedy ona nazywa tego kogoś "Panem", to tworzy się taki zagadkowy kontrast, no bo kim ten cały "Pan" jest? "I jechałem jedynie słuchając jej cienkiego głosiku, takiego rozpaczliwego w dodatku, jakby mi tu zaraz skonać miała." - tak, tak, znowu przecinek, przepraszam... zgodnie z jakimś tam uproszczenio-ujednoliceniem zasad imiesłowy przysłówkowe (znowu głowy nie dam za nazwę, ale rozumiesz, teoria...) mają być brane w przecinki, tylko nie jestem pewna, czy ten powinien zostać postawiony przed czy po "jedynie", możesz to rozstrzygnąć tylko Ty, bo mnie się jakoś nie chce bawić w "co autor miał na myśli". "Przewróciła się wychodząc, bo jak wiadomo, gdy się człowiek śpieszy to się diabeł cieszy i czym prędzej pognała do siedzących mężczyzn." - po pierwsze, poprzednia uwaga również się tu odnosi, więc "wychodząc" z obu stron powinno mieć przecinki, a po drugie "gdy się człowiek spieszy, to się diabeł cieszy" nie należy do grupy utartych zwrotów typu: "Bóg jeden wie gdzie to jest", jest przysłowiem, więc przecinek powinien być; i jeszcze "śpieszy"... znaczy się... dobrze no, forma dopuszczalna. "I chyba właśnie wtedy światła latarni delikatnie zadrgały, jakby ostrzegając surowo, że jeśli pójdę choć krok dalej, choć jeden maleńki kroczek to..." - zdanie przyczynowo-skutkowe (chyba to takie jest...) nawet urwane w połowie powinno mieć przecinek, czyli "jak coś tam, to coś tam". Hm... było jeszcze kilka przecinków, z którymi nie do końca się zgadzam, ale zdołały się wybronić, więc stwierdziłam, że nie ma sensu aż tak marudzić. Czyli chyba skończyłam się znęcać nad samym zapisem. (Czemu ja nie potrafię z takim podejściem traktować swoich tekstów, życie jest podłe...)

      Usuń
    2. I jeszcze część trzecia...
      Styl nie męczy przy czytaniu, konsekwencja jest, czasami jakiś humorystyczny element, ale... No i właśnie, nie potrafię jednoznacznie stwierdzić, co mi się nie podoba - w końcu stylizacja (czyli również słownictwo potoczne) tworzy klimat tego Prologu... może spowodował to wrażenie fakt, że dopiero gdzieś w połowie zaskoczyłam, w jakich mniej więcej czasach rozgrywa się akcja, choć na początku odniosłam wrażenie, że mam do czynienia z bliżej nieokreśloną współczesnością. A tu nagle bach! I uświadamiam sobie, że pomyliłam się o jakieś trzy wieki. Ewentualnie uprzedziła mnie sama informacja o "eksperymencie", jakim ma być ta historia... Cóż, w każdym razie coś mi się nie podoba i jak odkryję co dokładnie, to postaram się poinformować w jakiś przyswajalny dla innych sposób. Bo ja nie umiem tłumaczyć, więc mógłby wyniknąć z tym jakiś kłopot, ale póki co nie należy przejmować się na zapas, chyba...
      Buddo, jaka pierdoła z tego dorożkarza!... Chociaż później się zreflektowałam i stwierdziłam, że raczej bardziej pasuje "gawędziarz". Drugi akapit mnie iście przeraził, miałam ochotę po prostu stąd uciec, nie wracać i zapomnieć, że w ogóle tu weszłam, ale na szczęście narrator przestał się wydurniać. Rozumiem, chwile słabości zdarzają się każdemu, dorożkarza to również nie ominęło. Po przeglądnięciu tekstu kolejny raz, już na spokojnie, doliczyłam, że narrator zupełnie odbiega od tematu dwa, no może trzy, razy. Zdziwiłam się troszkę, muszę przyznać, wydawało mi się, że robił to częściej. Siła sugestii i ciągle powtarzanie, jak on to ciągle zmienia temat, chyba zrobiły swoje.
      I doszłam do "Etykiet"... jakkolwiek to zabrzmi, "kozie pierdy" mnie po prostu urzekły. No i popłakałam się ze śmiechu. Zresztą, fragment o teściowej również tak zadziałał. Lubię dorożkarza i mam takie jakieś wrażenie, że da trochę w kość temu "Panu", kim... znaczy, czymkolwiek ów "Pan" jest.
      Podsumowując, mam do czynienia z opowieścią historyczną okraszoną fantastyką i yaoi (slashem w dodatku), czyli masz dodać nowy rozdział tego ósmego sierpnia przed dwudziestą, bo chcę przeczytać, zanim wyjadę. A jak nie to... to... to Cię znajdę i... (tu następuje kilkuminutowa przerwa na myślenie, co też ja mogłabym Ci zrobić) i każę za mnie zmywać, o! (A spróbuj się tego nie bać!)
      A tak z innej beczki, piszesz już dłuższy czas, mam rację?
      Powoli będę się żegnać, bo ten komentarz piszę od dwudziestej pierwszej dnia poprzedniego. Adresu zwrotnego nie zostawiam, bo nie mam póki co, ale jeszcze powinnam się odezwać. Więc pozostaje mi tylko życzyć sprzyjających warunków do pisania~

      Usuń
  15. A co z blogiem o Kasie i Nacie??

    OdpowiedzUsuń
  16. Wiesz, zazwyczaj jestem bardzo wylewna i w komentarzach pojawiają się nawet moje dziwne przemyślenia na temat świata. Od kilku minut trzymam dłonie na klawiaturze, próbując napisać coś sensownego. Niestety, jedynie wielkie "wow" ciśnie mi się na usta. Ten prolog, ta fabuła, to wszystko jest genialne. Nie skłamię, jeśli napiszę, że Ci cholernie zazdroszczę tego wszystkiego.
    Nigdy nie czytałam takich opowiadań, zazwyczaj mnie odpychały. Ale wiesz, swoim talentem zachęciłaś mnie do spróbowania czegoś nowego i muszę Ci za to podziękować.
    A więc dziękuję i czekam z niecierpliwością na pierwszy rozdział ; )

    OdpowiedzUsuń
  17. Witam, witam. Zapewne nie zabrzmię specjalnie pięknie czy elegancko, jednak mam w zwyczaju czytać i komentować, ponieważ wierzę, iż wszystko do nas wraca. Podwójnie czasem! Ach, ten mój optymizm. Ale koniec tego nijakiego wstępu, gdyż nie potrafię zaczynać komentarzy.
    Może i bohaterowi opowiadania Bozia talentu nie dała, jednak autorowi owszem! Te wszystkie wtrącenia brzmiały w mojej głowie tak uroczo, że nadal je wspominam, choć minęło zaledwie kilka sekund, odkąd kliknęłam "komentarze".
    Opisy ładne i zgrabne, lekko się czytało i tak jakoś szybko skończyło.
    Kurcze, jak się nie mam do czego przyczepić, to opinie mi wychodzą jakieś krótkie.
    Ach, a jednak sobie przypomniałam! Robisz powtórzenia spójnika "że" i stawiasz przecinek przed "albo", za co chciałam Cię na początku poddusić, lecz po chwili namysłu stwierdziłam, iż straciłbyś po tym wszelkie chęci do pisania, a Liska chce poznać dalszy ciąg.
    W porządku, zakończę teraz ten krótki i nic nie wnoszący komentarz.
    Pozdrawiam i życzę weny - Lis.

    OdpowiedzUsuń
  18. Nie mogę się już doczekać ciągu dalszego :D

    OdpowiedzUsuń
  19. Uwielbiam ten nowy styl, improwizację (chociaż starego nie znam)
    Strasznie się to miło czyta, tak lekko i przyjemnie, ale ciągle z zainteresowaniem - nie czytam, żeby czytać, ale żeby faktycznie poznać ciąg dalszy.
    Ah, mam nadzieję, ze pomimo zastoju jaki zaobserwowałam to poznamy jeszcze ciąg dalszy, bo naprawdę chętnie go poznam!

    Tak przy okazji jak już wzięłam się za komentarz (co nie jest u mnie normalne) to zaproszę też do siebie, w wolnej chwili: negsuri.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  20. Jestem pod ogromnym wręcz wrażeniem Twej doskonałej i niesłychanej twórczości. Zadziwiająco dobrze się czytało więc niewątpliwie masz dar. Chumor jaki się tu pojawia jest rzadko spotykany na blogach, a trochę ich już przeczytałam. Mam nadzieję,że Nasze słowa uznania dla Twej twórczości oraz zachęcanie Cię do dalszego pisania tymże właśnie zaowocują.
    Dziękuję za to, iż mogłam umilić sobie czas czytając ten oszalamiająco ciekawy prolog.

    OdpowiedzUsuń
  21. "Że lekarza dowieść i księdza to praktycznie za darmo trzeba było." -> dowieźć, dowieść można prawdy na przykład
    Poza tym, uwielbiam takie klimaty, prześwietny język, samo się czyta, moje ulubione czasy (tak wnioskuję po dorożkach i "kieckach" :D), sam bohater zapowiada się dosyć intrygująco.
    Patrząc na datę publikacji trudno spodziewać się dalszej części, ale po prostu nie mogłam przejść obok tego obojętnie i nie skomentować. Bo może jednak warto czekać ;)

    OdpowiedzUsuń
  22. Zakochałam się już w samym prologu. Naprawdę, jestem pod wrażeniem. Bardzo łatwo i płynnie mi czytało się ten tekst. Nie ma w nim wyimaginowanych zwrotów i nie trzeba domyślać się co autor miał na myśli. Przynajmiej ja to tak odczułam. Pozostaje mi tylko życzyć dużo weny i aby wytrwać w tym do końca. Bo zacząć jest bardzo łatwo, trudniej jest zakończyć :)

    OdpowiedzUsuń
  23. Rany, ten prolog jest niesamowity, dobrze się go czyta i od razy przypada człowiekowi do gustu. Przyciągnął mnie na tego bloga sam pomysł na fabułę, bo już znudziło mnie trochę czytanie o szkolnych perypetiach zakochanych nastolatków, które do tego kaleczą oczy zerowym szacunkiem do zasad gramatyki i ortografii. Taki klimat mi się bardzo podoba. Mam nadzieję, że wrzucisz coś więcej i dasz upust mojej ciekawości, bo przerywanie w takim miejscu jest bardzo niefajne ;_;

    OdpowiedzUsuń
  24. pachnie mi tu Jakubem Wędrowyczem....i bardzo dobrze :) Poczytam jeszcze dalej bo ciekawie się robi :D

    OdpowiedzUsuń
  25. Fajny blog i ciekawy wpis :)
    Obserwuję i zapraszam do mnie: http://dawidkwiatkowski-opowiadanie.blogspot.com/2014/02/6-rozdzia-chwytaj-dzien-najbardziej-jak.html

    OdpowiedzUsuń
  26. Masz wprost fenomenalny sposób pisania. Bardzo podoba mi się to jak konstruujesz zdania...brzmią one tak z lekka starodawnie. Jestem wprost zakochana! ^ ^

    OdpowiedzUsuń
  27. Witaj, nie wiem, czy mnie pamiętasz, ale obiecałam kiedyś przeczytać i skomentować po tym, jak zareklamowałam się w spamowniku. Przeczytałam już jakiś czas temu, ale nie mogłam się zebrać z komentarzem. Ale obietnica, to obietnica i choć wstydzę się mojej zwłoki to jednak parę słów stanowczo się należy.
    Bardzo przyjemnie mi się czytało. To taki powiew nowości w blogosferze, mam na myśli Twoją narrację i charakter bohatera. Brak tu jakiegokolwiek banału, schematów; czytając mam wrażenie, jakbym moje własne opowiadanie trąciło przewidywalnością. Narracja przypomina mi Diderota, co uprzytomniło mi, że wciąż nie skończyłam Kubusia Fatalisty. Masz może jakieś doświadczenia z tym pisarzem? W każdym razie Twój styl jest taki lekki, że przymknęłam oko na trochę nużące powtórzenie. Co do samej fabuły, przyznaję - jestem zaintrygowana. Powiedziałabym, że będę wielce niepocieszona, jeśli ciąg dalszy nie pojawi się niebawem, ale sama zwlekam z pisaniem własnego opowiadania, więc co by nie zacząć kichać (uczulenie na hipokryzję), daruję sobie.
    W każdym razie będę czekać, na poznanie znaczenia tajemniczego błędu idealnego. Przepraszam, że tak późno. To niewybaczalne, więc nie proszę o wybaczenie a pierwszy rozdział ;). Pozdrawiam serdecznie!

    OdpowiedzUsuń
  28. zapraszam do mnie http://koslawe-yaoi.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  29. Chciałbym zaprosić na mojego bloga, ponieważ dopiero zaczynam przygodę z pisaniem opowiadań i chciałbym pozyskać nowych czytelników. Coś z serii pan-zabawka (+ bdsm ;p) http://pamietnik-atasuke.blogspot.com/2015/06/pierwsze-dni-czesc-ii.html

    OdpowiedzUsuń
  30. Zajebiste *.*!
    Czekam na kolejny rozdział xD!

    Pozdrawiam :*!

    OdpowiedzUsuń
  31. Zapraszam :)
    www.kuroshitsujizbior.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  32. Bardzo fajny pomysł, wciągające opowiadanie. :) Zapraszam również do mnie: https://www.fryzomania.pl/category/nozyczki-fryzjerskie Może coś Ci się przyda.

    OdpowiedzUsuń